Pod wpływem rozmów o literaturze prowadzonych z moją redakcyjną przyjaciółką Beatą postanowiłam ogłosić dla czytelników bloga konkurs, którego główną nagrodą będzie „LO-teria” z autografem.
Oto garść cytatów z moich ulubionych książek z dzieciństwa i lat nastoletnich. Niektóre cytaty pisane niestety z pamięci, ale są charakterystyczne. W rozwiązaniu proszę podać tytuły utworów i autorów. Czekam do 15 sierpnia, czyli… rocznicy cudu nad Wisłą. Nie… nie… rocznica nie ma nic wspólnego z poniższymi cytatami. Cytatów jest dziewięć…
1.
Ale mamy już nie było
Na zielonym pięknym drzewie,
Bo ją pożarł wąż straszliwy
W nierozumnym i złym gniewie.
2.
– Ach ty trąbo jerychońska! –
Tak królewna gniewna rzecze.
– Niech cię kucharz stąd zabierze
I na rożnie wnet upiecze!”
3.
„Do jakiej postaci historycznej chciałbym być podobny?
Chciałbym być podobny do jakiegoś sławnego architekta. Może do tego, co budował Teatr Wielki i nazywał się Corazzi? I też wybudowałbym jakiś piękny budynek, aby przyozdobił naszą Warszawę.
Ale oprócz tego chciałbym wybudować wielki wygodny dom dla ludzi, wysoki na piętnaście pięter. Z balkonami na ulicę i zaraz obok naszej szkoły.
A kiedy ten dom byłby juz gotów, stanąłbym na balkonie najwyższego piętra, poczekałbym aż wyjdzie ze szkoły Maksio Paterek, i z piętnastego piętra naplułbym mu na głowę.”
4.
Wstąpił na jezdnię i wtedy z Walecznych wyjechał z wielką szybkością samochód.
– Uważaj! – krzyknął przeraźliwie Julek.
Usłyszał zgrzyt hamulców, a potem rozpędzony wóz zatańczył na śliskim asfalcie i rozkołysanym cielskiem uderzył w chłopca. Ten rozpostarł szeroko ramiona, jęknął i jak martwy runął na ziemię.
Samochód ślizgając się na kołach wpadł w ulicę Saską, uderzył o krawężnik. Opony odbiły go na środek jezdni.
5.
Zgniłe jajeczko wlać bez skorupki
Czosnek, cebule razem do kupki
Dodać amoniak i siarkowodór
Nos zatykając czekać na odór
6.
– Pani łaskawa, nie udawajmy, że się nie rozumiemy. Pani wie, że dla mężczyzny kochającego kobieta jest świętością jak ołtarz. Słusznie czy niesłusznie, ale tymczasem tak jest. Otóż jeżeli pierwszy lepszy awanturnik zbliża się do tej świętości jak do krzesła i postępuje z nią jak z krzesłem, a ołtarz prawie zachwyca się podobnym traktowaniem, wówczas… pojmuje pani?… Zaczynamy przypuszczać, że ów ołtarz jest naprawdę tylko krzesłem. Jasno się wytłumaczyłem?…
7.
Alcest odgryzł koniec cygara i wypluł go. Powiedział, że widział to na filmie z bandytami. Potem bardzo ostrożnie zapaliliśmy zapałkę, żeby nam nie zgasła – udało sią. Ponieważ cygaro było Alcesta, więc Alcest zaczął; wciągnął dym, wydając przy tym rozmaite odgłosy, i narobił bardzo dużo dymu. To pierwsze zaciągnięcie zaskoczyło go, zaczął okropnie kaszleć i oddał mi cygaro. Zaciągnąłem się i muszę powiedzieć, że wcale mi to tak bardzo nie smakowało i też zacząłem kaszleć.
– Nie masz pojęcia o paleniu – powiedział Alcest. – Spójrz! Teraz puszczę dym nosem!
Zabawa była na medal!
Podawaliśmy tak sobie po kolei to cygaro, aż w końcu Alcest powiedział:
– Tak mi jakoś dziwnie. Wcale nie jestem głodny.
Zrobił się zielony na twarzy i nagle pojechał do rygi. Wyrzuciliśmy cygaro, bo i mnie kręciło się w głowie i chciało mi się płakać.
8.
– Czy to wódka? – słabym głosem spytała Małgorzata.
Obrażony kot podskoczył na krześle.
– Ależ królowo, gdzieżbym śmiał nalać damie wódki! To czysty spirytus.
9.
Naprzeciwko Karmelitów w Pradze, panie oberlejtnant, miał przed laty handelek królikami i innym ptactwem niejaki pan Jenom. Zapoznał się on z córką introligatora Bilka. Pan Bilek nie życzył sobie, żeby jego córka utrzymywała znajomość z tamtym panem, i publicznie w gospodzie się wyraził, że gdyby pan Jenom przyszedł prosić o rękę jego córki, toby go zrzucił ze schodów na łeb, jak jeszcze nikt nikogo nie zrzucił. Pan Jenom napił się dla dodania sobie odwagi i pomimo wszystko poszedł do pana Bilka z oświadczynami, a pan Bilek przyjął go w przedpokoju z wielkim nożem w ręku, jakim introligatorzy obcinają książki. Nóż był ostry i lśniący. Mój introligator ryknął na gościa, czego szuka u niego, a pan Jenom puścił ze strachu tak głośno, aż od tego zegar ścienny stanął. Pan Bilek roześmiał się wesoło, podał gościowi rękę i stał się bardzo uprzejmy: „Pan pozwoli, panie Jenom, niech pan siada, przypuszczam, że nie narobił pan w majtki, bo, widzi pan, ja nie jestem znowu taki zły człowiek, chociaż prawda, że chciałem pana wyrzucić za drzwi, lecz teraz widzę, że pan jest bardzo miły człowiek, jest pan oryginał. Jako introligator czytuję dużo powieści i nowelek, ale jeszcze ani razu nie czytałem, aby się konkurent przedstawił w taki sposób”. Śmiał się przy tym, aż się za brzuch trzymał, i wywodził, że mu się wydaje, jakby się znali od samego urodzenia, jakby byli rodzonymi braćmi. Podawał mu cygara, posłał natychmiast po piwo i serdelki, zawołał żonę i przedstawił go jej ze wszystkimi szczegółami tego przypadku. Pani Bilkowa splunęła i wyszła. Potem zawołał córkę i powiada: „Ten pan przyszedł prosić o twoją rękę i przytrafiło mu się to a to”. Córka rozpłakała się natychmiast i oświadczyła, że tego człowieka nie zna, że go nawet widzieć nie chce, więc nie pozostało nic innego, tylko wypić piwo we dwójkę, zjeść serdelki i rozejść się. Potem pan Jenom najadł się jeszcze wstydu w gospodzie, do której chodził pan Bilek, i wreszcie w całej dzielnicy nie mówiło się o tym panu Jenomie inaczej jak: „ten zafajdany Jenom”, i wszędzie sobie opowiadali o nim, jak to on chciał uratować sytuację, Życie ludzkie, posłusznie melduję, panie oberlejtnant, jest takie powikłane, że w porównaniu z nim człowiek jest szmata.
***
Jak nikt nie odgadnie wszystkich to nagrodzę tego, kto zgadnie najwięcej… Można brać udział rodzinami 🙂