Od wczoraj przez Internet przetacza się fala słów krytyki pod adresem Elżbiety Podleśnej – aktywistki zatrzymanej przez policję, której zarzuca się profanację wizerunku Matki Boskiej. Chodzi o tęczową aureolę wokół Matki Boskiej Częstochowskiej, który to wizerunek rozdawano w Płocku przed kościołem. Kobieta trafiła ostatnio w ręce policji i przeszukano jej mieszkanie przedstawiając aresztowanej zarzut obrazy uczuć religijnych.
Pomijając spór czy tęcza w aureoli obraża, czy to symbol „gejostwa” i „gender”, czy przymierza ludzi z Bogiem, to pozostaje kwestia tego, na ile oburzenie i aresztowanie tej kobiety pomoże, a na ile zaszkodzi rządzącym, kościołowi i… całej Polsce. Zachód już z nas się śmieje. No, ale podobno ten się śmieje kto się śmieje ostatni, więc niektórzy się nie przejmują. Koniec jeszcze nie nadszedł.
Ostatnia podobna afera wybuchła w 1994 roku, kiedy na okładce tygodnika „Wprost” pojawiła się Matka Boska Częstochowska z dzieciątkiem w maskach przeciwgazowych. Afera była jednak trochę mniejsza, bo nikogo nie aresztowano, a przynajmniej ja nie kojarzę, by tak się stało. Redakcja zresztą tłumaczyła:
„Jasnogórski wizerunek Maryi uznaliśmy za kwintesencję polskości, symbol drogi, a co najmniej nieobojętny każdemu Polakowi. Przy tym zdecydowanie bliższy jest nam obraz Maryi – Matki, uczestniczącej w cierpieniach swoich dzieci niż wizerunek wyniosłej królowej, sprawującej duchową władzę nad anonimowym »ludem«. Zapaść ekologiczna, zagrażająca podstawom egzystencji naszego narodu, wydaje się usprawiedliwiać tego typu włączenie Maryi – Matki w fundamentalne problemy, z jakimi zmagają się jej dzieci”.
Pod wpływem tej afery i okładki Eksio (wówczas jeszcze mój mąż i ojciec naszego wówczas półtorarocznego syna) namalował dwa obrazy (znalazły się potem na jego jedynej wystawie). Byłam wtedy na V roku historii sztuki, co w tej opowieści ma niebagatelne znaczenie. Mąż często podglądał i oglądał albumy, z których się uczyłam do egzaminów. Dlatego każdy z namalowanych przez niego obrazów przedstawiał Matkę Boską trochę w typie hodegetrii, czyli przewodniczki, bo takim typem Matki Boskiej jest Czarna Madonna. Jednak hodegetrie Eksia były trawestacjami i dopowiedzeniami okładki „Wprost”, gdyż przedstawiały dalszy ciąg zilustrowanej okładką historii. Dokładniej mówiły o tym, co stanie się z Matką Boską, gdy zdejmie maskę, a my w Polsce nic nie zrobimy z tym, by powietrze było czystsze. Cóż się z nią wtedy stanie? Otóż zdaniem Eksia zamieni się w Matkę Boską Trupią, choć za sprawą kultu, zostanie zmumifikowaną, więc będzie potem Matką Boską Mumią. My również wówczas będziemy już tylko trupami, a potem co najwyżej mumiami.
Obrazy malował w grudniu 1994 roku, z czego jeden z nich kończył w Wigilię. Mieszkaliśmy wtedy na moim rodzinnym Zatrasiu na Żoliborzu. Krótko po skończeniu przez Eksia obrazów, rozpoczęły się w naszym bloku wizyty duszpasterskie. Eksia akurat w domu nie było, gdy przyszedł do nas z pobliskiej parafii Św. Jana Kantego ksiądz po kolędzie. Taka jestem, że zawsze wpuszczam księdza, bo w końcu „Gość w dom – Bóg w dom”. Ksiądz spytał, gdzie jest święty obrazek, przed którym można się pomodlić. Nie zdążyłam zareagować, kiedy sam z siebie ujrzał wiszące na ścianie obie Matki Boskie pędzla Eksia. Przeżegnał się przed nimi, a ja grzecznie zrobiłam to wraz z nim. Potem odmówił modlitwę, w tym „Zdrowaś Mario”, a ja wraz z nim. A na końcu pobłogosławił nasz dom głaszcząc syna po głowie. Powiedział przy tym, że to są bardzo ciekawe obrazy. Odparłam, że namalował je mąż, ale nie są jeszcze poświęcone. Co zrobił ksiądz? Poświęcił!
Gdy wrócił Eksio i opowiedziałam mu, że w międzyczasie był ksiądz i poświęcił jego Matki Boskie najpierw go zamurowało. A potem odparł: „No i dobrze. W końcu to Matki Boskie. Powinny być poświęcone.”
Wydaje mi się, że gdyby te plakaty, o które teraz jest awantura, jakiś mądry ksiądz, a najlepiej biskup, poświęcił i pobłogosławił, to nie tylko nie byłoby całej afery, ale wszyscy na tym byśmy zyskali. A tak… podział w społeczeństwie się pogłębia. Nienawiść rośnie po obu stronach. A Zachód coraz głośniej z nas się śmieje.
PS Obiecuję, że wrócę do częstszego pisania bloga, ale ostatnio mam więcej pracy niż kiedykolwiek.