Jesteśmy bezmyślni. Nic odkrywczego. A w sieci dodatkowo wyłączamy myślenie. To moje wnioski po dwóch dniach otrzymywania od znajomych wiadomości następującej treści:
„Hej , prosze przeslij mi to dalej do jak najwiekszej liczby osob. Potrzebna krew dla dziecka chorego na bialaczke B-Rh(-)ujemne to bardzo rzadka grupa krwi Kontakt 515 250 700. Patrycja Szulc. To prośba od mojej znajomej.”
Znam ten numer telefonu. Kilka lat temu przesłano mi go z nazwiskiem Marzena Czyż. Słała go sobie cała TVP, bo ludzie myśleli, że to rodzina Marka Czyża – ówczesnego prezentera i dziennikarza TVP Info. Ja, jak zwykle, pod numer zadzwoniłam. Tak już po prostu mam. Chyba od czasu poparzonej Oli. Sprawdzam. Nie pamiętam już treści nagrania na poczcie głosowej, ale brzmiało mniej więcej tak, że damski głos informował:
„Chcecie pomóc? Idźcie do najbliższej stacji krwiodawstwa i oddajcie krew. Grupa nie ma znaczenia.”
Łańcuszek z tym numerem telefonu po raz pierwszy pojawił się bodajże w styczniu 2014 roku. Podobno to wtedy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu trafiła 9-latka chora na białaczkę i pilnie potrzebowała dawcy na pozyskanie tzw. masy granulocytarnej, jednego ze składników krwi. Tę masę przetacza się tylko w przypadku, gdy w trakcie leczenia nowotworu u dziecka występuje stan zapalny, a ilość białych krwinek dramatycznie spada. Rodzice szukali pomocy i dawcy. Ten znalazł się dość szybko, ale… w międzyczasie ktoś przerobił wiadomość i dopisał imię i nazwisko Marzeny Czyż oraz jej numer telefonu. Prawdopodobnie ze złośliwości lub zemsty, bo kobieta była (być może jeszcze jest) przedstawicielką jednego z banków. Numer jej telefonu był służbowy i dostępny na stronie internetowej banku. Niestety łańcuszek spowodował, że poczta głosowa w jej telefonie została zasypana wiadomościami od chętnych ofiarować pomoc. Kobieta musiała zmienić numer. Teraz w wiadomości o dziecku chorym na białaczkę Marzenę Czyż zastąpiła Patrycja Szulc. Czym i komu zawiniła? Nie mam pojęcia. Wiem, że od kilku dni informacja z numerem telefonu krąży w sieci. Z moich znajomych, którzy mi ją ślą, nikt nie pokusił się, by zadzwonić pod wskazany numer telefonu i zapytać, czy jeszcze aktualne i czy może potrzeba czegoś więcej. Gdyby zrobili to dziś – nie usłyszeliby już żadnego nagrania, a jedynie informację, że poczta głosowa abonenta nie przyjmie więcej wiadomości. Czy to dałoby im do myślenia?
Nie wiem kim trzeba być, by tworzyć fikcyjne wiadomości o takiej treści. Nie wiem też kim trzeba być, by w takiej informacji podać numer telefonu osoby niezwiązanej ze sprawą. Wiem natomiast, że nie trzeba wielkiej inteligencji, by zbadać czy przysyłana nam wiadomość jest prawdziwa. Wystarczy dobra wola. Połączenia darmowe przeważnie mamy w pakiecie, a jeśli nie mamy to kosztują kilkanaście groszy. Można też użyć wyszukiwarki. Oddać krew zawsze można, ale wymaga to więcej zachodu niż przesłanie dalej niesprawdzonej wiadomości. Ślemy więc, by uspokoić własne sumienie. I tak spamujemy pokazując przy tym jak jesteśmy bezmyślni.